Z medycznego punktu widzenia bieg maratoński dowodzi jednoznacznie, że dla atletów biorących udział w biegu ulicznym surowce farmakologiczne mają wielkie, kluczowe znaczenie. Dziesięć mil przed metą u Thomasa Hicksa wystąpiły objawy załamania. Poprosił o szklankę wody, pozwolono mu jedynie na zwilżenie ust destylowaną wodą. Wydawało się, że doszedł do siebie, ale do mety było jeszcze siedem mil. Poczuł się zmęczony. Cztery mile przed stadionem, przed metą, upragnioną metą Hicks chciał się na chwilę położyć. Jednak trenerzy nie zgodzili się na to, Hicks zaczął iść. Po przekroczeniu 20 mil Hicks miał szarą twarz. Został polany cieplą wodą, podano mu koniak i jaja. Odświeżony Hicks zaczął biec żywiej, jednak ruchy miał zupełnie mechaniczne. Zachowywał świadomość, choć momentami miał halucynacje. Ostatnią milę przebieg w męczarniach. Znowu dostał od swojego trenera dwa jajka oraz łyk koniaku. Jak maszyna forsował ostatnie pagórki. O tym, że zwyciężył dowiedział się podobno dopiero po jakimś czasie, ponieważ był zupełnie, skrajnie wręcz wyczerpany, dał z siebie wszystko i zasłużył na zwycięstwo w tym biegu maratońskim.