Z roku na rok problemy z kibolami są coraz mniej widoczne na stadionach. Bójki są, ale wyszły one z aren sportowych, a pseudokibice na ustawki umawiają się w lasach i na polach, z dala od zabudowań i świadków. Wydaje się, że całkowicie nie da się wyplenić rozrób kiboli i na pewno temu wszystkiemu nie jest winna piłka nożna jako sport. Co to, to nie. Nie można oskarżać futboli za negatywne obrazki związane z wojnami i bijatykami fanatyków. Owszem – piłka nożna potrafi skraść serce kibicom. Ale żal po porażkach i nieszczęśliwych wydarzeniach na boisku nie powinien się przerodzić w bijatyki fanów, bo to na pewno nie zmieni sytuacji klubu, a wręcz przeciwnie – może ją zmienić na gorsze, bo pseudokibictwo nie jest dobrze postrzegane przez sportowy świat.Kibole to obrazek futbolu. Inne dyscypliny sportowe specjalnie z tego typu problemami mierzyć się nie mogą. Czy to dlatego, że piłka nożna jest najpopularniejszych sportem na świecie? Raczej nie, tuta tajemnica tego problemu tkwi raczej w wielkości sportowych aren. Żaden inny sport nie gromadzi tak wielkiej widowni jak futbol. Niekiedy na jednym obiekcie znajduje się kilkadziesiąt tysięcy ludzi, fanów dwóch rywalizujących drużyn. A że mecze niekiedy mają ogromna stawkę, to i nerwy związane z kibicowaniem są ogromne. To nieco prowokuje, jeden niewłaściwy okrzyk i rodzą się problemy. Oby kiboli w futbolu było jak najmniej. Oby piłka nożna w naszym kraju nie lękała rodzin, by na mecze można było chodzić z dziećmi bez obawy związanej z ewentualną „zadymą”.